Naśmiewamy się z rodzeństwem z ojca naszego, inżyniera technologa, który zazwyczaj czas spędza wpatrując się w ekran monitora i zastanawiając się godzinami, gdzie postawić kreskę, a potem wgapiając się w tę kreskę, by ją po kolejnych kilku godzinach przesunąć o milimetr.
Dzisiaj, z racji niedyspozycji brata, musi (chce) skosić trawę w bratowym ogrodzie. Brat tę trawę kocha nad życie, pieści i pielęgnuje z czułością i wyjątkowym zaangażowaniem. Zdaje się, że w okresie trawowym jest ona jego miłością bezwzględnie największą.
Ponieważ ojca naszego znamy od lat przeszło trzydziestu już wszyscy, nasza rozmowa na temat tego koszenia wygląda tak:
- Okazuje się, że koszenie trawy to sport wyczynowy - stwierdza brat.
- Pokaleczył się? - Pyta siostra.
- Złamał nogę? - Dodaję.
- Nie da się przenieść na rysunek techniczny i już problem - odpowiada brat.
- No to jest problem nie do przeskoczenia!
- Ile godzin siedział nad kosiarką i myślał? - Dopytuję.
- Muszę przygotować rysunek techniczny z kierunkami koszenia. - Relacjonuje brat. - Jest problem. Wzdłuż nie działa...
Dobrze się bawimy.