Mieszkamy w idealnym miejscu na spędzanie dzieciństwa. Życie Atreja tutaj to wieczna przygoda. To daję mu ja:
Ale jego childminderka (która, btw, dostała ofsted outsanding po ostatniej kontroli, więc bardzo dobrze wybrałam) też zapewnia mu czas do pozazdroszczenia. Ciągle gdzieś jeżdżą, zwiedzają, doświadczają, polują na jaszczurki i węże albo z siatkami na motyle, hodują gąsienice, wspinają się po drzewach jak małpki, jadą na farmę truskawek albo do portu rybackiego, pomagają rybakom wyjmować ryby, próbują owoców morza prosto od dostawcy itp.
To jest dzieciństwo, jakiego dla niego chciałam. Wymarzone. Ciekawe, czy kiedyś to doceni, bo - oczywiście - nie ma pojęcia, że można żyć inaczej, gdzie indziej.